Mówią
mała rzeczy - a cieszy i mam tu na myśli te wszystkie pyszności z cukierni, to
jedno małe piwko, tego jednego małego hot-doga itp. rzeczy. Każdego dnia robimy
tyle wyrzeczeń, że jedno małe odstępstwo chyba krzywdy nie zrobi? A może? Nie
no – odpowiadam – jedno krzywdy nie zrobi, gorzej jeśli nie można się
pohamować. Wtedy pojawia się problem, bo jak oszukać kubki smakowe, kiedy
ślinka już leci? I jak sprawić, żeby może jeść mniej, ale bez morderczych diet?
Bo przecież nie o to chodzi, żeby się katować!
Nie
od dziś wiadomo, że diety przy silnym samozaparciu są skuteczne, ale często
tylko na krótka metę. Można jednak oszukać żołądek i jeść mnie, nie idąc na
żadną z chorych diet, po których i tak najczęściej kończymy efektem jo-jo.
Jak
jeść mniej bez chirurgicznego pomniejszenia żołądka? A może do tego jeszcze
schudnąć co nieco. Pomijam kwestią wysiłku fizycznego, ćwiczeń pod każda
postacią, ponieważ nie ma sensu dywagować nad ich … sensownością. One są po
prostu konieczne i koniec – kropka! Nie wymigasz się, a cudów nie ma. Ruch to
zdrowie i nie ma żadnych wykrętów. Także skupmy się na tym, co jest drugą
częścią składową sukcesu – jedzenie.
WYPIJ
WODĘ PRZED POSIŁKIEM
Ja
wiem, że zamulanie żołądka to nie jest dobry pomysł, ale przecież nie mówię, że
należy pić kawę, która rzeczywiście ma taki wpływ. Mówię, że dobrze jest wypić
szklankę wody, najlepiej na ok. 15 minut przed posiłkiem. Po prostu nie
będziemy mieli wrażenia przeszywającego głodu, który powoduje, że zjemy więcej
niż naprawdę potrzebujemy. Wiele osób jeszcze stosuje picie łyżeczki octu
jabłkowego rozrobionego z wodą i to też jest trafny pomysł. Należy tylko pilnować,
aby był to mętny ocet jabłkowy. No i niestety trzeba przezwyciężyć ten niemiły
zapach… a jest on dość intensywny, żeby nie powiedzieć, że po prostu brzydko
pachnie. I nie radziłabym pić go na czczo – bo przez ten zapach może nas tylko
zemdlić. Podsumowując – rano przed posiłkiem szklanka wody (najlepiej z
cytryną), a przed następnymi posiłkami, oprócz wody wypijmy jeszcze trochę wody
z łyżką octu jabłkowego.
Z
tą wodą to nie do końca załatwiona sprawa, bo tak jak przed posiłkiem wskazane
jest wypić chociażby szklankę, tak już do i po jedzeniu nie powinno się nic
pić. Soki trawienne same powinny rozdrabniać jedzenie, po to one są i po to
jest ślina, dlatego trzeba dobrze i długo przeżuwać. Postarajmy się tę pyszną szklaneczkę
domowej roboty kompociku wypić 30 minut po obiadku, a nie w trakcie, bo nawet
nie jesteśmy w stanie poczuć tego pysznego smaku. Pół godziny po jedzeniu już
można potraktować kompocik jako małą formę deseru. Dla bardziej
zdeterminowanych poleciłabym zamianę tego słodziutkiego kompotu na wodę lub
gorzką kawę. Kompot wszak ma dużo cukru i to na dodatek prostego!
ZAPACH
WANILII
Naukowcy
udowodnili, że zapach wanilii zmniejsza apetyt. Nie wiem, czy to jest prawda,
ale prawda jest, że siła sugestii działa cuda. Skoro udowodnili, że tak jest to
może warto kupić zapach waniliowy do domu i przy takich aromatach zjeść obiadek.
JEDZ
W TOWARZYSTWIE
Nie
od dziś wiadomo, że jedzenie w towarzystwie sprawia, że jemy wolniej i mniej.
Nie połykamy wszystkiego na dwa gryzy tylko delektujemy się posiłkiem. A gdy do
tego dochodzi jeszcze towarzystwo tej drugiej połówki, to możemy być pewni, że
ilość spożytych kalorii będzie mniejsza niż przy samotnym wciągnięciu całego
talerza makaronu. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze – i to tyczy się
najczęściej kobiet – po prostu nie chcemy, żeby osoba, z którą siedzimy przy
stole pomyślała, że jesteśmy pasibrzuchami. Po drugie – i to chyba
najważniejsza informacja – impulsy do mózgu mówiące o tym, że jesteśmy
najedzenia trafiają po piętnastu minutach. W związku z tym, gdy jemy wolniej,
to zjemy naprawdę tyle, ile nasz organizm potrzebuje, a nie tyle ile akurat
kelner zaserwował nam na talerzu.
SPRAWDZAJ
KALORYCZNOŚĆ
Nic
dodać, nic ująć – warto patrzeć na kaloryczność produktów. Już nawet nie chodzi
o to, że gotowana marchewka jest bardziej kaloryczna od surowej, ale o wszelkie
sosy, polewy, czy drobne kaloryczne dodatki. Unikajmy gotowych, mocno
przetworzonych i bogatych w ulepszacze smaków oraz konserwanty dań. Naprawdę lepiej
jest poświęci chwilę więcej i samemu przygotować posiłek niż posiłkować się
gotowymi daniami. O fast foodach nawet nie wspomnę, bo ten temat każdy zna na
wylot. Także może zanim znów zalejemy zupkę w proszku, to może pójdźmy na
zakupy i sami ją ugotujmy. Przy okazji można spalić jeszcze dodatkowe kalorie
buszując po półkach sklepowych.
WIELKOŚĆ
TALERZA I MAŁA ŁYŻECZKA
No
dobrze, wiemy jak już za pomocą wody można odrobinę oszukać żołądek, ale jak
oszukać oczy? Przecież nie od dziś wiadomo, że jemy oczami. Rozwiązanie jest
proste. Nie zastanawialiście się dlaczego w restauracjach podawane są
mikroskopijne posili na gigantycznych talerzach? Chodzi o to, żeby klient miał
ochotę na więcej. Nasze oczy też jedzą i gdy widza pełen talerz automatycznie
wysyłają impuls do mózgu, że taką ilością z pewnością się najemy. Dlatego chcąc
uniknąć przejedzenia i ważenia ilości spożywanego jedzenia, po prostu weźmy
mniejszy talerz. Mała łyżka do porannej owsianki też sprawi, że będziemy jeść
wolniej, a przez to damy czas dla mózgu, aby poczuł się nasycony. Takie małe
triki w pewnym momencie wejdą nam w nawyk i ani się obejrzymy, a zaczniemy
automatycznie sięgać po mniejszy talerz.
SZKLANKI
TYLKO WYSOKIE
Zgodnie z raportem opublikowany na łamach „Journal of Consumer Research” wynika, że mamy niewytłumaczalną tendencję do nalewania średnio o prawie 20 procent więcej napoju do szklanki, która jest niska i szeroka. Jest to spowodowane tym, że nasz mózg koncentruje się raczej na wysokości obiektu, niż na jego objętości. Lepiej zatem sięgnąć po wysoką i wąską szklankę, bo istnieje szansa, że wypijemy mniej tego soku, skoro i tak już go mamy wypić. Tak swoją drogę – niesamowite jak bardzo ważną rolę odgrywa mózg w całym procesie jedzenia – żołądek to jedno, ale nie zapominajmy, że mózg ma tu też dużo do powiedzenia.
KOLOR,
TELEWIZOR, ŚWIECA
Nie
od dziś wiadomo, że kolory mają wpływ na nasze zmysły: w ostrych, czerwonych i
żółtych barwach zjemy więcej (i szybciej) niż w spokojnych i stonowanych odcieniach
błękitu. Malując kuchnię, czy jadalnię naprawdę zrezygnujmy z wszelkich odcieni
pomarańczu – kolor to duża siła, z której często nawet nie zdajemy sobie
sprawy. Podobnie jest z innymi „rozpraszaczami”. Jedząc przy telewizorze nie
jesteśmy nawet w stanie próbować kontrolować ilości spożywanych potraw. Świece też
mają podobne działanie. Jest czas na jedzenie i nie koniecznie musi to być połączony
z ryczącym na cały głos telewizorem. Chyba do tej teorii nie muszę nikogo
przekonywać – z pewnością sami zauważyliście, że wszelkiego rodzaju przekąski
pałaszowane przy meczu, czy ulubionym serialu i filmie znikają w trybie
natychmiastowym. Mogę się założyć, że gdybyśmy mieli wyłączyć telewizor i
usiąść na kanapie z puszką słonych orzeszków to za żadne skarby nie zjemy jej
całej – po prostu zrobi się nam za słono. Inna sprawa przy włączonym telewizorze…
NIE
RÓB ZAKUPÓW „NA GŁODNEGO”
Tak
- nie róbmy zakupów na głodnego – badania wszelkiego typu udowadniają, ze wtedy
kupujemy więcej produktów i bynajmniej nie warzyw. A jeśli nie mamy czasu zjeść
przed zakupami, bo pasuje nam od razu po pracy pojechać do sklepu i mieć potem
czas dla siebie, dla rodziny, to chociaż trzymajmy się listy zakupów. Unikniemy
nadmiernej ilości jedzenia w lodówce, która potem albo ląduje w koszu, bo
termin ważności minął albo jest zjedzona, bo przecież nie wyrzucimy tych
ciasteczek, skoro już są w domu.
RUTYNA
PRZEDE WSZYSTKIM
Jeść
do syta, a nie do pustego talerza. Nauczmy się słuchać naszego organizmu, a nie
pakujmy w niego byle co, byle więcej. To jest trudne, nie zaprzeczę, ciężko
jest powiedzieć sobie dość, kiedy na talerzu jeszcze tyle pyszności zostało, a ciocia
donosi coraz to nowe potrawy na stół, kwitując to stwierdzeniem : „nie jesz,
nie smakuje Ci?” Tu wchodzi w grę asertywność: nie, dziękuję było pyszne, ale już
jestem najedzony. Gdy nauczymy się to mówić, sami ze sobą zaczniemy czuć się
lepiej. No i zostanie jeszcze trochę miejsca na deser, więc nie trzeba będzie
go wpychać na siłę, tylko po prostu mając na niego miejsce w żołądku.
W
kwestii rutyny pozostaje jeszcze jedna niezmiernie ważna sprawa do poruszenia –
mam tu na myśli śniadanie. Ja wiem, że wiele osób nie może nic z rama
przełknąć, ale naprawdę nie powinno się wychodzić z domu bez tego
najważniejszego z posiłków. Niejednokrotnie naukowcy udowadniali, że nie jedząc
śniadania, w ciągu dnia spożyjemy więcej kalorii niż gdybyśmy rano „wrzucili
coś na ruszt”. Jest to ważne, żeby do pół godziny po przebudzeniu nasz żołądek
dostał coś do trawienia – on też musi rozpocząć dzień pracy.
MOTYWACJA,
MOTYWACJA I JESZCZE RAZ MOTYWACJA
Motywacja
jest najważniejsza i to nie tylko przy wysiłku fizycznym, bo przy jedzeniu
również. Musimy mieć cel i chęć spełnienia go. I wcale nie koniecznie musi być to
utrata wagi – celem może być zmiana stylu życia, lepszego sposobu odżywiania
się. Czyli celem jest zdrowsze życie, a tu już chyba motywacji nie trzeba długo
szukać. Jednocześnie pamiętajmy, że jesteśmy tylko ludźmi i mamy swoje
słabości. A jak już przychodzi ta chwila słabości, ten moment, kiedy naprawdę
czujesz, że chcesz sobie pozwolić na ten jeden całkowicie niewinny grzech, to
powiem tak – absolutnie nie wzbraniaj się! Byleby to było naprawdę sporadyczne
i koniecznie, ale to koniecznie w towarzystwie, ponieważ samemu zje się więcej
tłumacząc sobie, że to tylko raz, że nikt nie widzi. Otóż kalorie zjedzone,
kiedy nikt nie patrzy, wbrew powszechnej opinii, tuczą równie tak samo, jak te
zjedzone w towarzystwie. W związku tym
koniecznie grzeszmy razem! :) I tu powstaje pytanie: bo widzicie, w piekarniku
mam jabłecznik, no nie chcę zjeść go sama – czy znajdzie się ktoś chętny na
kawałek? Namawiać nie będę, ale nie ręczę, że on tu długo wytrzyma, a raczej,
że ja wytrzymam z tym zapachem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz