czwartek, 29 maja 2014

IF YOU'RE GOING TO SAN FRANCISCO


Gdyby chcieć zdefiniować San Francisco dosłownie w kilku słowach, to mogłabym się ograniczyć do wypunktowania dosłownie trzech punktów:
1. MIASTO HOMOSEKSUALISTÓW - flaga w tęczę będzie mi się śniła po nocach. To bardzo ciekawe doświadczenie (w zderzeniu oczywiście z naszymi realiami), jak swobodnie czują się ludzie o różnych orientacjach i jak absolutnie to nie przeszkadza reszcie społeczeństwa. Chyba jeszcze trochę wody upłynie zanim na naszych ulicach będą powiewać tęczowe flagi i nikt nic do tego nie będzie miał. Ja bym nie miała.
2. MIASTO AZJATÓW - w ich dzielnicy China Town można kupić wszystko... suszone! Oni ususzą dosłownie wszystko! Ja uwielbiam takie targi, gdzie jest gwar, ogromna ilość totalnie nieprzydatnych rzeczy i wszech obecny zapach smażonych na głębokim tłuszczu jedzenia. Wracałam tam codziennie i nie tylko z nadzieją, że może w końcu znajdę coś, co mogłaby być pamiątką, ale po prostu, aby się przejść uliczkami i poczuć choć małą cząstkę klimatu azjatyckiego w nie tak do końca amerykańskim mieście.
3. MIASTO WZNIESIEŃ - szans na przetrwanie - brak! Bo jak tu przetrwać bez obcasów! Zwiedzanie San Francisco byłabym w stanie zaliczyć do sportów ekstremalnych, gdyż non stop jest jakaś górka, wzniesienie - niekończąca się sinusoida uliczna. Dość wyczerpujące to zwiedzanie - bez wygodnych trampek na nogach lepiej nawet nie zaczynać.

Jednym słowem -  polecam! I pamietajcie: " If you're going to San Francisco, be sure to wear some flowers in your hair"



sobota, 24 maja 2014

MISTRZ DOCINKI



Sarkazm i ironia, dziś zwane ciętymi ripostami są stare jak świat. Ja doceniam takie słowa, które wprawiają w zastanowienie tuż po ich przeczytaniu. Ukryty podtekst do interpretacji, subiektywna ocena rzeczywistości i zaraz człowiek myśli sobie: „prawda, czemu ja na to nie wpadłem”. Uwielbiam taki sposób pisania, który w zwięzłej formie przekazuje ogromna ilość informacji do rozmyślań na cały dzień. Bo przecież nie trzeba pisać nie wiadomo jak długich i obszernych werbalnie poematów, aby zmienić czyjś tok myślenia. Dlatego chcę przybliżyć postać Stanisława Jerzego Leca – jak dla mnie mistrza docinki, ciętej riposty. 
 
Jego pseudonim artystyczny to  Stach, a prawdziwe nazwisko to baron Stanisław Jerzy de Tusch-Letz. W latach 1951-56 jego twórczość objęta była cenzurą. I w sumie do tej pory niektóre z jego stylizowanych na starożytne sentencji budzą niemałe kontrowersje. Zapraszam do zapoznania się z niektórymi, według mnie wartymi poświęcenia chwili zastanowienia się nad ich drugim dnem.

  1. A co by było, gdyby Bóg z żebra Adama zrobił drugiego Adama?
  2. A może szczęście ukrywa się pod jakimś pseudonimem.
  3. Ale ta mała urosła! Kiedyś miałem ją blisko serca, teraz mam ją powyżej uszu!
  4. Autor może popełnić samobójstwo celując w gust publiczności.
  5. A może Bóg sobie mnie upatrzył na ateistę?
  6. A może czyste ręce powinny być dłuższe?
  7. Analfabeci muszą dyktować.
  8. Budujcie mosty od człowieka do człowieka, oczywiście zwodzone.
  9. Ciosu się unika – nie przeciwnika!
  10. Czasami ciemno od skrzydeł anielich.
  11. Czasem odkrywamy pełni dumy jakiś dziewiczy ląd myśli. Ale w końcu widzimy gdzieś w lesie opakowanie środka antykoncepcyjnego.
  12. Czy warto mijać się z prawdą? Tak, jeśli się ją wyprzedza.
  13. Chciałem powiedzieć światu tylko jedno słowo. Ponieważ nie potrafiłem tego, stałem się pisarzem.
  14. Chleb otwiera każde usta.
  15. Czas robi swoje. A ty człowieku?
  16. Czy jeżeli ludożerca je nożem i widelcem - to postęp?
  17. Diabeł nie śpi z byle kim.
  18. Do celu tam się wysiada.
  19. Gdyby jeszcze kozła ofiarnego można było doić!
  20. Gdyby śmierć można było odespać na raty.
  21. Głowa do góry! - rzekł kat zarzucając stryczek.
  22. I głos sumienia przechodzi mutację.
  23. I kaftan bezpieczeństwa powinien być na miarę szaleństwa.
  24. Jesteśmy coraz bliżej odkrycia Boga przez naukę. Drżę wtedy o Jego los.
  25. Jedenaste przykazanie: Nie cudzosłów!
  26. Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu.
  27. Ludzie są sobie bliżsi, świat się przeludnia.
  28. Mądrości powinno być pod dostatkiem, któż z niej bowiem korzysta.
  29. Mężczyźni wolą kobiety ładne niż mądre, ponieważ łatwiej im przychodzi patrzenie niż myślenie.
  30. Mówi takimi banałami, że tylko podłożyć muzykę – a będzie przebój.
  31. Niech sobie ten przypis przeczyta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
  32. Niedobrze wierzyć w człowieka, lepiej być go pewnym.
  33. Nigdy nie dyskutuj z głupcem – ludzie mogą nie zauważyć różnicy!
  34. Nie podcinaj gałęzi na której siedzisz, chyba że chcą cię na niej powiesić.
  35. Nie sztuka powiedzieć: "Jestem!". Trzeba jeszcze być.
  36. Nie wrzucaj wszystkiego do jednego worka - nie udźwigniesz.
  37. Opinia publiczna powinna być zaalarmowana swoim nieistnieniem.
  38. Pod prąd własnej krwi płynąć najtrudniej.
  39. Pomyśl, zanim pomyślisz.
  40. Pamiętajcie o tym, że jeśli diabeł chce kogoś kopnąć, nie uczyni tego nigdy swym końskim kopytem, lecz swą ludzką nogą.
  41. Pięta Achillesowa ukryta jest często w bucie tyrana.
  42. Racjonalizacja: żyjemy coraz dłużej i coraz mniej.
  43. Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami.
  44. Rasiści! Nie dopuszczają czarnych myśli.
  45. Suma kątów za którymi tęsknię, jest na pewno większa od 360.
  46. Trzeba by stu oczu, by móc je na wszystko przymykać.
  47. Wiele rzeczy, które nie mogą przejść przez gardło, ma się na końcu języka.
  48. Wszyscy bogowie byli nieśmiertelni!
  49. Znasz hasło do swojego wnętrza?
  50. Żeby mieć tylu słuchaczy, co podsłuchujących.



Dało Wam to trochę do myślenia? Mam nadzieje, że tak. :)

niedziela, 18 maja 2014

-

-

KOLOSALNIE


Warto opowiadać o wspaniałych wspomnieniach, a w szczególności o tych, które wywarły na nas pioronujące wrażenie. Mam na myśli arcydzieło świata architektury i budownictwa samego w sobie. Wybierzemy się w podróż do Rzymu, jednego z najpiękniejszych miast na świecie, które po prostu musi się znaleźć na liście miejsc do zwiedzenia przed śmiercią.

Gdyby chcieć opisać wszystko co warto zobaczyć, gdzie warto zrobić zdjęcie, przysiąść na kawę celem podziwiania widoków rozciągających się jak tylko wzrok sięga albo jedząc kawałek pizzy na wynos, spacerując starymi uliczkami, to najprawdopodobniej musiałabym napisać kolejny przewodnik. Ja chcę się skupić na jednym z miejsc, w którym pomimo, iż zawsze jest masa turystów, sprawia, że można się wyłączyć od tych wszystkich języków świata i po prostu na chwilę, na moment, cofnąć się w czasie. Pomówimy dziś o Koloseum – miejscu kolosalnego zachwytu.
„Dopóki stoi Koloseum, istnieje Rzym. Jeśli Koloseum upadnie, padnie także Rzym” angielski kronikarz Bede




Zaczniemy od suchych faktów, które wbrew pozorom nie muszą być takie nudne. Amfiteatr Flawiuszów zwany z języka łacińskiego Colosseum (po włosku Colosseo), budowano przez 10 lat do 80 n.e. przez cesarzy z dynastii Flawiuszów (stąd jego nazwa). Natomiast nazwa Colosseum (czasy wczesnego średniowiecza) pochodzi od budowli ogromnego (gr. kolossos) posągu Nerona przedstawionego jako Helios, który kiedyś znajdował się w pobliżu. Budynek jest na planie elipsy o długości 188 m i szerokości 156 m, obwodzie 524 m, wysokości  48,5 m, z imponującą widownią, która mogła pomieścić 50 tysięcy ludzi (a według niektórych źródeł, w pewnych sytuacjach, nawet do 80 tysięcy), z komunikacją w formie galerii i drewnianą areną z kilkucentymetrową warstwą piasku, uzbrojoną w systemy podziemnych korytarzy i wzniesionym podium. Możemy powiedzieć, że z zewnątrz ma cztery kondygnacje, gdzie w trzech występuje spiętrzenie porządków: toskański, joński i koryncki (jakby ktoś nie wiedział, to chodzi o kolumny pomiędzy arkadami). Na ostatniej kondygnacji są tylko małe okienka. Co ciekawe to to, że od strony wewnętrznej budowla jest pięciokondygnacyjna. Na czterech znajdowały się pomieszczenia tj. bufety, szatnie, natryski, pomieszczenia dla gladiatorów, klatki dla zwierząt i oczywiście łączące to wszystko korytarze. Zachowały się oryginalne oznaczenia wejść nr XXIII(23) i LIV(54) z 80-u, które się tam znajdowały. Umożliwiało to całkiem sprawną ewakuację. Koloseum można było przykryć dachem (2/3 powierzchni areny) ze specjalnej osłony celem ochrony przed deszczem albo palącym słońcem. Odbywały się w nim m.in. walki gladiatorów, naumachie (bitwy morskie), polowania na dzikie zwierzęta. 



Kilka ważnych faktów:

  • w 217 roku n.e. Koloseum zostało poważnie uszkodzone z powodu pożaru, który według przekazu Kasjusza Diona, wywołany został przez błyskawicę. Pożar zniszczył drewniane, wyższe poziomy amfiteatru;
  • w 445 zostało poważnie uszkodzone przez trzęsienie ziemi;
  • w 528 odbyły się tu ostatnie igrzyska;
  • pod koniec VI wieku wewnątrz amfiteatru wybudowano mały kościół, arenę przekształcono w cmentarz;
  • około 1200 rodzina Frangipani przejęła Koloseum i ufortyfikowała je, używając jako zamku;
  • w 1349 w wyniku trzęsienia ziemi zawaliła się zewnętrzna część południowej ściany;
  • od II poł. XVIII wieku w Wielki Piątek  odbywa się tutaj droga krzyżowa pod przewodnictwem papieża; 
  • 7 lipca 2007r. obiekt został ogłoszony jednym z siedmiu nowych cudów świata s;
  • w 1744zostało ogłoszone miejscem męczeństwa chrześcijan, ale nie ma żadnych dowodów na to, jakoby w Koloseum miały odbywać się masowe mordy na chrześcijanach, gdyż informacje o tym pojawiają się dopiero od XVII wieku. Bezsprzecznym natomiast jest fakt, iż w czasie przerw pomiędzy walkami gladiatorów dokonywano egzekucji skazańców, nieraz w wymyślny i krwawy sposób. Natomiast jako miejsce egzekucji chrześcijan podaje się Cyrk Nerona, który położony był na Wzgórzu Watykańskim;
  • wbrew obiegowym opiniom, Sienkiewicz  nie umiejscawia ani jednego epizodu Quo Vadis w Koloseum. Jedynie dwukrotnie wspomina w swej powieści o tym zabytku;
  • mówi się, że widzowie Koloseum mogli je opuścić w ciągu 6 minut. Niestety taką możliwość mieli widzowie zajmujące tylko dolne i środkowe rzędy. Widzowie z górnych rzędów musieli przejść korytarzem o ukośnym stropie, który ma w najwyższym miejscu około 2,2 metra, co spowalniało ich wychodzenie. Prawdopodobnie takie rozwiązanie miało na celu umożliwienie patrycjuszom opuszczenie obiektu bez konieczności mieszania się z plebsem, gdyż każda grupa społeczna miała swoje wyznaczone miejsca;
  • otwarcie Koloseum zainaugurował cesarz Tytus rozpoczęciem studniowych, nieprzerwanych igrzysk. Na arenie padło wówczas kilka tysięcy zwierząt, walczyły ze sobą zastępy gladiatorów (około 900), ponadto odbyła się bitwa morska;
  • całe podziemie przepełnione było wieloma mechanizmami, które umożliwiały transport klatek ze zwierzętami na poziom gruntu lub nawet błyskawiczne zalanie areny wodą, którą sprowadzono pobliskim akweduktem;
  • na piaskach Koloseum zginęło około miliona ludzi i pół miliona zwierząt. Dla porównania sam Rzym liczył wówczas półtora miliona mieszkańców, a był największym miastem świata.
To są jedynie informacje, które zapewne nie wszystkich urzekną, bo przecież takich cennych i majestatycznych budowli na całym świecie jest sporo. Ja chcę jednak zwrócić uwagę na niesamowitą geometrię, rytm i artyzm budowlany. Stojąc tam, człowiekowi nasuwa się jedna myśl do głowy: „ale jak oni to?” I odpowiedzi się nie odnajduje. To jest to właśnie pioronujące wrażenie, o których wspominałam na początku. Jeśli ktoś mi nie wierzy, że tę budowlę da się opisać w pojęciach geometrycznych, to spójrzcie na fotografię poniżej.



 


Symetryczność obiektu, rzucająca się w pierwszym momencie, jest absolutnie złudna i niepodważalnie błędna, choć oś symetrii, którą stanowią pionowy układ centralnych arkad na drugiej i trzeciej kondygnacji przykrytych kolebkowo, w odróżnieniu do pierwszej kondygnacji, gdzie to przejście w systemie arkadowym, jest przykryte belkowo. Także nasuwające się na początku odbicie względem tej osi jest błędne. Ale podkreślam – to jest złudzenie, wytworzone przez czas i ubrane w subiektywny odbiór. Nie podlega dyskusji -  perfekcyjne z punktu widzenia kart historii - zestawienie brył, wielościanów, ażurowych łuków przyporowych i przejść arkadowych, wystawionych na próbę oddziaływań zależnych od warunków zewnętrznych, w uściśleniu pogodowych. Eliptyczny układ uległ degradacji na przestrzeni upływającego czasu, a przez zasady perspektywy, prostuje się w miarę patrzenia obserwatora w górę, aż do idealnego wyprostowania na linii horyzontu patrzenia. Zaakcentowanie na wysokości piano nobile tj. pierwszego piętra wejścia arkadowego w postaci nanizanych lizen, umacnia obserwowalny punk zbiegu w środkowej części fotografii, a podwojone, kwadratowe okna, po obu stronach przejścia, jeszcze bardziej to podkreślają. Nie podlega dyskusji monumentalny wydźwięk monstrualnej konstrukcji, zważywszy na minimalność, w odniesieniu wysokościowym, człowieka… konstruktora i budowniczego obiektu. Kolosalny respekt dla kunsztu inżynierii.



Polecam sprawdzić to samemu, na własnej skórze poczuć ten dreszczyk i wyrazić swój zachwyt, który u większości turystów (u mnie z resztą też) ma swój wydźwięk w otwieraniu ust ze zdziwienia i wstrzymaniu powietrza na chwilę. W związku z tym komu w drogę, ten niech się nie zastanawia, którą drogę wybrać – wszak wszystkie prowadzą do Rzymu.



Źródło informacji: Sadurska Anna, Archeologia starożytnego Rzymu - okres cesarstwa, 1980 i Wikipedia