niedziela, 18 maja 2014

NA OBCASACH


Jaką cenę jest w stanie zapłacić kobieta, aby wyglądać i bynajmniej nie mam tu na myśli finansów. Jeden lek na poprawienie kobiecej sylwetki, uwydatnienie bioder, dodanie sobie kilku centymetrów wzrostu, wydłużenie samych nóg, sprawienie, iż zaczniemy poruszać się jak koty, a raczej seksowne kocice. Ten lek to obcasy, wysokie obcasy, niejednokrotnie nie wygodne, raniące stopy. I teraz należy postawić na szali jeszcze bardziej kobieca sylwetkę i cierpienie wiążące się z nienaturalnie ustawioną stopą. Co wybrać? Każda musi podjąć decyzję samodzielnie. Ja wybieram obcas. Tylko po co – żeby się podobać?, żeby faceci mieli na czym oko zawiesić?, dla siebie samej, dla lepszego samopoczucia?, czy żeby po prostu założyć te cudeńka na stopę? Gdyby procentowo rozłożyć pozytywne odpowiedzi na te pytania, to pewnie na każdą by kilka procent przypadło. I ciężko uwierzyć, że na samym początku obcas był przeznaczony dla mężczyzn.



Buty z obcasami były zarezerwowane tylko dla mężczyzn i w czasie jazdy konnej miały dobrze trzymać nogę w strzemionach. Stały się tym samym oznaką stanu majątkowego, lepszego statusu. Katarzyna Medycejska jako pierwsza kobieta założyła obcasy na swój ślub, zamawiając pantofelki w Wenecji. Znalazłam w kilku źródłach, że prawdopodobnie zaprojektował je Leonardo da Vinci, ale to tylko legenda. Wiadomo, że w modzie również występuje sinusoida, która dotknęła także obcasy i tak w XVI wieku zamieniono je na koturny, który po dziś dzień, z większym lub mniejszym skutkiem starają się wyprzeć obcasy z salonów. Fizyk Olbrecht Kliczka wymyślił szpilki, a ich rozkwit przypada na XX wiek. Około połowy lat ’60, w dużej mierze ze względu na charakterystyczne kołysanie bioder podczas chodzenia na obcasach, szczególnie wysokich, przypisywano obcasy kobietom „lekkich obyczajów”. Jeżeli komuś w szczególności zależy na takim kołysaniu, to może zastosować trik Marilyn Monroe i mieć jeden obcas nieco wyższy od drugiego, ale zdecydowanie odbije się to na naszym zdrowiu, ponieważ największym minusem szpilek jest to, ze zniekształcają nogę. 



Czas zadać sobie pytanie – ile mam w szafie butów na obcasie… i dlaczego tak mało? Z moich obserwacji wynika, że jeżeli kobieta lubi chodzić na szpilce (nie wnikając w powody), to jest to jak z tatuażami. Osobiście nie mam tatuaży, ale znam wiele osób, które lubują się w takiej formie zdobienia ciała i wiem, że mają taki sam „problem”, jak ja – muszę mieć następne. To jest wciągające i łatwo stracić umiar. Znamy przykłady gwiazd/celebrytek, które wręcz zbierają high heels i nawet się z tym nie kryją. Mała statystyka: 

  • Victoria Beckham ma ponad 8 tysięcy par butów;

  • Celine Dion - jej kolekcja to ponad  3 tysiące;

  • Paris Hilton - przyznaje się do 2 tysięcy;

  • Mariah Carey - wszystkie buty układa kolorami, a ma ich ponad tysiąc;

  • Christina Aguilera - jej kolekcja to 750 par butów, najpierw wybiera buty, a potem dopasowuje do nich strój;

  • Sarah Jessica Parker - to „tylko” 300 par, ma słabość do projektów Jimmiego Choo;

  • Monika Olejnik – prawdopodobnie ma 500 par butów. 

     

    Przy takich statystykach moja półka, a raczej „półeczka” na buty wygląda słabo.

Jedne z najbardziej charakterystycznych to obcasy z czerwoną podeszwą marki Christian Louboutin. Chyba nie można nazwać się wielbicielką szpilek jeśli nie ma się chociaż jednej pary z czerwoną podeszwą… oczywiście nie koniecznie oryginalnych – nie wszystkich stać na taki luksus. Ale spokojnie zbliża się koniec miesiąca, co oznacza wypłatę, więc może powitać czerwiec nową parą szpileczek? :)

 

 

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe. Najbardziej zaskoczylo mnie to, ze buty z obcasami byly tylko dla mezczyzn.

    OdpowiedzUsuń