wtorek, 17 czerwca 2014

DNI MORZA! - czy może - DNI MORZA?





Zakończył się weekend pod hasłem Dni Morza, organizowane cyklicznie co roku w Szczecinie od kilkudziesięciu lat. Impreza miała bardzo bogaty program, a przynajmniej na pierwszy rzut oka tak wyglądało. I nawet pogoda dopisała, bo upału nie było, jedynie w piątek nieco deszczu. Jako rodowita Szczecinianka oczywiście wybrałam się na Wały Chrobrego, aby zobaczyć, co tym razem przygotowali nam organizatorzy. Nie nastawiałam się na fajerwerki (chociaż one akurat były wieczorem), ale miałam taką cichą nadzieję, że może tym razem będzie coś oprócz piwa, wszechobecnego jedzenia i karuzel dla dzieci. A jednak – gofry, lody, pajdy chleba ze smalcem, smażone kiełbaski, kukurydza, wata cukrowa – prawie każde stoisko było z jedzeniem. I nie powiem – miały powodzenia, bo ludzie stali w kolejce po lody w ręku trzymając chleb ze smalcem. A poza tym? Baloniki, karuzele, drogie pamiątki i w ciągu dnia jedyną atrakcją było zwiedzanie jednostek pływających, a w tym nawet okrętu podwodnego. I nie zrozumcie mnie źle – to nie jest złe, ale chyba nie tylko ja powoli nudzę się tym wszystkim, bo tłumów nie było! Naprawdę nastawiłam się, że trzeba będzie się przepychać, wszędzie stać w kolejkach, a tu proszę – Szczecinianie chyba woleli pójść na rower.

Ja wiem, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia, bo to co ja tu napisałam, inne portale społecznościowe opisują jako wielkie przedsięwzięcia – strefy z atrakcjami kulinarnymi, strefy dla dzieci, rejsy statkami, stoiska z rękodziełami, koncerty wielkoformatowych gwiazd – kwestia nazewnictwa i proszę jak to wszystko zachęcająco brzmi! Ja piszę z perspektywy osoby, która na kilka dni przed imprezą musiała walczyć z niemiłosiernymi korkami na drogach(chyba z tym większość się zgodzi, a zwłaszcza ci z prawobrzeża) związanymi z komunikacją i zmianą organizacji ruchu.


W związku z tym postanowiłam nie czekać na wieczorny koncert, bo w programie całej imprezy moją uwagę przyciągnęło inne wydarzenie i w tym czasie poszłam na Cmentarz Centralny na koncert symfoniczny Opery poświęcony „Tym co nie powrócili z morza”. Musze przyznać, że niespodzianka spotkała mnie już na samym początku, bo podszedł do mnie Kapitan (ale taki z prawdziwego zdarzenia – mundur, aż powalał na kolana) i zapytał się, czy nie chcę biletu, bo on ma jeden wolny. Także po takim początku, nie pozostało nic innego, jak tylko cieszyć się koncertem. Trwał krótko, bo tylko godzinę, ale może i dobrze, bo po pół godziny zrobiło się tak zimno, że niektórzy zaczęli charakterystycznie poklepywać się, celem ogrzania rąk. Muzyka wspaniała – dla koneserów. Jeśli nikt nigdy nie słyszał takiej orkiestry, to zachęcam. Tylko moje pytanie na koniec – po co przyprowadzać dzieci na takie wydarzenie? Przecież one się zanudzą na śmierć, a jeśli już musimy je wziąć to dopilnujmy, żeby chociaż nie przeszkadzały innym na przykład strzelając z plastikowego pistoletu, który wyśmienicie był słyszalny poprzez echo. Przecież dla dzieci było mnóstwo atrakcji kilka godzin wcześniej – tam mogły się wyszaleć. 
Nie pozostało nic innego, jak poczekać, co będzie za rok na Dniach Morza. A Wy jak myślicie - będą lody, gofry i baloniki? Nie - za rok, 12 czerwca 2015r. w Szczecinie wielkie wydarzenie w morskich klimatach - finał Regat Bałtyckich - Baltic Tall Ships Regatta 2015 - A TO JUŻ ZUPEŁNIE INNA SPRAWA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz