Jest taki jeden miesiąc w roku, który każdemu kojarzy
się raczej przyjemnie: uczniom z zakończeniem szkoły, studentom z zakończeniem
sesji, z rozpoczęciem astronomicznego lata, dzieciom z Dniem Dziecka, wakacjami,
a co cztery lata z mundialem i z pewnością każdy dołożyłby mi tu do listy
pozytywne rzeczy dotyczące czerwca. Ja natomiast, odkąd skończyłam swoją edukację,
zdecydowanie myśląc o czerwcu – myślę o TRUSKAWKACH!!! Czerwoniutkie,
słodziutkie i takie nisko kaloryczne!!! Mówiąc truskawka myślę o pełnej słońca
misce tych przepysznych owoców polanych jogurtem i można je jeść prawie
bezkarnie, bowiem truskawki mają korzystny wpływ na nasz organizm. O dziwno ma
więcej witaminy C niż cytryna czy grejpfrut i reguluje dotlenianie krwi. Dodatkowo
chroni przed anemią, wzmacnia organizm, wpływa odświeżająco na cerę i włosy, wspiera
walkę z chorobami reumatycznymi, artretycznymi, neutralizując substancje
rakotwórcze. Jejku – ileż zdrowia drzemie w tej małej czerwonej szyszuni! I nawet
nie wiem, jak wyrazić swoją radość, że nie jestem na nie uczulona (jedynie od
nich uzależniona), bo niestety bardzo uczulają – nie wyobrażam sobie żyć ze
świadomością, że nie mogę zjeść kawałka biszkoptu z truskawkami i galaretką.
Może tak króciutko o historii, bo w sumie nie ma co
długo opowiadać. Naprawdę nazywa się „Poziomka truskawka” i jest
mieszańcem dwóch gatunków poziomki z rodziny różowatych.
Dokonano tego w 1712r. we Francji przez skrzyżowanie
pochodzącej ze wschodniej Ameryki Północnej poziomki wirginijskiej z chilijską. W następstwie
powstała pierwsza wielkoowocowa poziomka, dającą znacznie większe i cenniejsze
owoce niż oba gatunki wyjściowe. Ma wiele nazw zwyczajowych: poziomka
ananasowa, poziomka wielkoowocowa, najczęściej jednak nazywana jest po prostu truskawką. Takie małe zestawienie
wartości:
Żyjąc
w naszym świecie (zabrzmiało jakbyśmy znali jakiś inny) nie unikniemy przesądów
i plotek. Niestety biednym truskawkom też się oberwało: kilka stuleci temu
wierzono, że truskawki mają negatywny wpływ na kobiety w ciąży. Uważano,
że jeśli ciężarna, w trakcie przechodzenia przez pole, na którym rosły
truskawki, dotknęła owocu fragmentem swojego ciała, to należało się spodziewać,
iż dziecko będzie miało znamię w tym miejscu. (????) Nawet tego nie skomentuję.
ALE!
Jeśli o czymś mówi się źle, to na pewno znajdzie się ktoś, kto powie coś dobrego
i tak też truskawki uważano również za afrodyzjak. Ze względu na swój czerwony
kolor i kształt przypominający serce, stały się symbolem Wenus, greckiej bogini
miłości. W średniowieczu truskawki symbolizowały ideał i sprawiedliwość,
dlatego murarze rzeźbili je na ołtarzach i wokół górnych części kolumn w
kościołach i katedrach. We Francji istniała tradycja przyrządzania zupy
truskawkowej dla nowożeńców. Do dziś niektórzy uważają, że jeśli ktoś
przepołowi truskawkę i podzieli się nią ze swym lubym lub lubą (swoją
drogą – cudowne słowo, takie staromodne :P), wkrótce te dwie osoby połączy
gorące uczucie. W Bawarii natomiast rolnicy każdej wiosny używali truskawek,
aby zapewnić bydłu zdrowie – znalazłam informację, że rytuał ten praktykowany
jest do dziś. Do rogów krów przywiązuje się małe koszyczki wypełnione
truskawkami, jako dar dla elfów, które uwielbiają te słodkie owoce, i w
podziękowaniu za ten dar sprawiają, iż bydło rodzi zdrowe potomstwo i jest
obfite w mleko. Aż staram się wyobrazić sobie krowę z koszyczkiem pełnym
truskawek – dla tych z wyobraźnią polecam dokleić w myślach rzęsy takiej krówce,
ubrać w różową spódniczkę i uśmiech na twarzy murowany!!! :)
A
poza tym kilka ciekawostek:
-
Madam Tallien, kurtyzana na dworze Napoleona, była znana z kąpieli w soku z
truskawek; używała 10 kg truskawek na kąpiel; po kąpieli służba wycierała całe
ciało gąbkami nasyconymi mlekiem i perfumami (chyba muszę to kiedyś wypróbować!);
-
królowa Anne Boleyn, druga żona Henryka VIII na szyi miała znamię w kształcie
truskawki, dlatego niektórzy oskarżali ją o bycie czarownicą;
-
w Otellu, Szekspir udekorował chusteczkę Dezdemony w symboliczne truskawki;
-
truskawki z bitą śmietaną - najpopularniejszy dziś deser - pierwszy raz podano
na polecenie cara Piotra I ze słynnej dynastii Romanowów; kaprys władcy polegał
na tym, że zażyczył on sobie tego przysmaku w środku rosyjskiej zimy. Ów fakt
został odnotowany przez historię sztuki kulinarnej jako "Truskawki a'la
Romanow", lecz źródła milczą o tym, skąd wzięto wówczas świeże owoce;
-
tradycyjnie podczas wielkiej gali z okazji tenisowego turnieju w Wimbledonie,
na którą przybywa rodzina królewska, podaje się szampana wraz z towarzyszącymi
mu truskawkami.
Należy
zadać sobie pytanie dotyczące zastosowania - najczęściej zjadamy je na słodko,
dodajemy je do rozmaitych deserów, ciast i sałatek owocowych. Można zrobić
sobie shake miksując je z maślanką/jogurtem/mlekiem. Ale wyśmienicie smakują
też w sałatkach ze szpinakiem i rukolą, ale absolutnie dadzą też radę z
mięsami, czy łososiem. Radzę zainteresować się różnymi przepisami, bo niedługo może
być już za późno, a niestety – mrożone truskawki to nie to samo, co świeże. Na szczęście
na zimę zostaną nam jeszcze dżemy i
konfitury!
Nie
wiem, jak wy, ale ja lecę do sklepu po pół kilo truskawek (tak! Zjem tyle na
raz!). Radzę się pośpieszyć – zwyczajowo macie czas do końca czerwca, ale kto
wie do kiedy będą truskawy w sklepach. Smacznego!
Ojejku... Po przeczytaniu twojego tekstu coś czuje że jutro z rana odwiedzę ryneczek co by zakupić koszyczek ;) Uwielbiam truskawki... ale wiem że jak zacznę je jeść to skończę dopiero a) jak skończy się zawartość koszyczka b) nawet jak się skończy to pewnie pójdę na ryneczek i nie przestanę jeść ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst... przyjemny w odbiorze i apetyczny w treści ;)
Dzięki wielkie! Doskonale Cię rozumiem - ja codziennie muszę zjeść truskawki - te truskawki w czekoladzie ze zdjęć oczywiście zniknęły w mgnienu oka :) Pozdrawiam i zapraszam ponownie :)
OdpowiedzUsuń